piątek, 30 grudnia 2016

CO ZWIEDZIĆ W IRLANDII- KILLARNEY I OZDOBY CHOINKOWE

Dzień dobry poświątecznie :)

Okres świąteczny nie sprzyja blogowaniu ale pora wracać do codzienności, prawda?
Święta były takie jakie powinny być.
Leniwe, spokojne, szczęśliwe...
Z choinką pełną bombek i własnoręcznie wykonanych ozdób.
Z makowcem, obowiązkowymi pierogami, barszczem z uszkami i zupą z prawdziwków.
Z kolędami w tle.
Czasem na leniwe czytanie książek ("Magiczne akta Scotland Yardu" i "Biuro przesyłek niedoręczonych")
Wyprawą za miasto do pobliskiego Parku Narodowego Killarney.
Krótko pisząc, oby dane mi było przeżyć więcej takich Świąt.

Blog jest jednak "robótkowy", napiszę więc króciutkie podsumowanie grudnia.
Otóż, w grudniu, robiłam głównie bałagan :)
Cztery (!) razy prułam robiony właśnie sweter.
Szaraczek z wełny (Wool Jazz zakupiony dawno temu, trochę siermiężny i szorstki, prawdziwie "wełniany", który zmiękczyłam szarym merino).

Szaraczek-zwyklaczek będzie miał niezwykłe rękawy (pod warunkiem, że wełny wystarczy :)) ale za wcześnie aby pokazać choć kawałek. Wygląda niezwykle niechlujnie, robiony z tej wiecznie prutej wełny.
Ma być zwykły, dałam sobie spokój z praniem i prostowaniem włóczki. Suszenie czegokolwiek to słaby punkt Irlandii.
Wypadałoby go zrobić bo zimą nad oceanem jest jednak chłodno.
Poza tym jest jakiś cień nadziei, na zobaczenie czegoś znajdującego się baardzo wysoko na liście "Chcę i zobaczę o ile będzie to zależało ode mnie" a tam...jest zimno. Zimno, ciemno i wietrznie na dodatek. Wełniany zwyklak z niezwykłymi rękawami byłby jak znalazł.

Poza tym robiłam bałagan bo powstawały ozdoby choinkowe a to sprzyja rozkładaniu dookoła siebie wszystkiego co się przyda.
"Przydasiów" mam całą skrzynię, dom pokrywały więc przy okazji filce, guziki i koraliki, nitki, tasiemki...
Święta minęły a przydasie i bałagan pojawiły się znowu bo niezależnie od tego ile wyprodukuję ozdób, zawsze, co roku mam coś do dokończenia po świętach.
Szydełkuję gwiazdki, wyszywam sówki, szyję filcowe koniki.
Hit tego roku to koniki morskie i właśnie produkuję jeszcze jednego.

Dość tej grafomanii (właściwie dlaczego? to mój blog i w końcu mogę sobie "grafomanić" do woli, i tak nie wierzę, że Ktoś to czyta o końca:))
Pora na parę zdjęć.
W kolejności: ozdoby choinkowe w ich naturalnym środowisku plus zdjęcie z Parku Killarney (zapowiedź wpisu z cyklu "piękna Irlandia")

Pozdrawiam poświątecznie.












czwartek, 15 grudnia 2016

KONIEC RUMAKOWANIA - ozdoby z filcu cz.4

Konik morski ozdobiony koralikami (numer dwa, ten po lewej stronie zdjęcia).
Numer trzy oraz kolejne, zapewne powstaną ale raczej nie w najbliższej przyszłości.
Zbyt są czasochłonne.
Tymczasem przedstawiam konika numer dwa. Jest sporo zgrabniejszy gdyż zrezygnowałam podczas wycinania szablonowego korpusu, z dodatkowego materiału na szwy.
Szkoda, że wytworzenie jednego trwa dość długo bo, powiem średnio skromnie, są urocze i na choince będą się prezentować bardzo pięknie.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

ZIELONY KONIK MORSKI - OZDOBY Z FILCU cz. 3

Dzień dobry,

tym razem mój "filcak" odbiega dość znacznie od wszechobecnego stylu skandynawskiego. Nie jest to prostota w czystej (mniej lub więcej) formie.
Jest raczej "bombkowo", kiczowato i na bogato.
Choinkowo znaczy się :)

Nie wiem jakie choinki są u Was w domach.
U mnie było zawsze na bogato. Dużo ozdób część wiekowa dość mocno, bombki, lampki, słomkowe ozdoby, szydełkowane gwiazdki, dekoracje zbierane latami, świeczki...
 Nie będę ukrywać. Mam słabość do Bożego Narodzenia i ozdób choinkowych. Jest tego sporo...ale w domu, w Gdańsku.
Tak więc przez najbliższe dni trwać będzie produkcja ozdób choinkowych, których mamy tutaj naprawdę niewiele.

Wczoraj powstał bardzo zielony konik morski.

konik morski z filcu

środa, 7 grudnia 2016

ŁOŚ - OZDOBY Z FILCU cz. 1

Jak widzicie, nadrabiam moją miesięczną nieobecność.
Nadal jestem chora ale czuję się na tyle dobrze, że zabrałam się za produkcję prototypów ozdób choinkowych z filcu.
Zabawa jest przednia.
Proszę Państwa, oto łoś!

Następny będzie chyba konik na biegunach.
W kolejce czeka... konik morski.
Mało świątecznie się może kojarzy ale oczarował mnie i już się zastanawiam, z czego go wykonać...


wtorek, 6 grudnia 2016

SOWIA GROMADKA

Ozdoby choinkowe, tym razem sówki wyszywane krzyżykami...

Poczułam, że Boże Narodzenie już naprawdę blisko.
Dokończyłam wyszywanie sowiej gromadki.
Zostały wykonane na kanwie z tworzywa sztucznego i podklejone filcem.
Każda dostała jeszcze malutki dzwoneczek.

Przy okazji przypomniał mi się konik na biegunach wyszyty dwa lata temu. On też znajdzie się niedługo na naszej choince :)

W planach na najbliższe dni szycie ozdób choinkowych i dłubanie mojego zwyklaka.
Wczoraj zdecydowałam, że to co mam do tej pory pracowicie zrobione, trzeba jednak spruć. Do początku, do ściągacza, do ostatniego (czy może raczej pierwszego?) oczka...


niedziela, 4 grudnia 2016

MALOWAŁO SIĘ :)

Malowanie na jedwabiu...


Wersja 1.0
Nie wykluczam, że to pierwsze spotkanie z malowaniem jedwabnej chustki, nie będzie ostatnim...
Relacja z warsztatów- ciut później.
Na razie tyle.

PS. To są maki :)


piątek, 2 grudnia 2016

GWIAZDKUJĘ

Szydełkowe śnieżynki/ crochet snowflakes 


Nie było mnie prawie miesiąc?
Niemożliwe...

A jednak.
Coś dziwnego dzieje się z czasem.
Przepływa mi pomiędzy palcami i znika.

Przypominam się i tłumaczę.
Dopadło mnie jakieś irlandzkie choróbsko.
Całą rodzinę właściwie.
Pobyt w Polsce spędziłam na bieganiu po lekarzach a prawie od razu po powrocie załapałam jakieś paskudne przeziębienie, które wlecze się za mną do teraz.

Przeziębienie kojarzy się z kocykiem, herbatą i mnóstwem przerobionych oczek?
Nic z tego.
Przerobionych oczek było naprawdę niewiele.
Czapka, rękawiczki, rozpoczęty zwyklak potrzebny mi na wypady nad ocean.
Nic szczególnego.
Dopiero od wczoraj czuję się na tyle dobrze, że złapałam szydełko i zrobiłam parę śnieżynek...





czwartek, 3 listopada 2016

PRAWIE GOTOWA SOWA..

Prawie skończona.
Wystarczy jeszcze podkleić i zrobić zawieszkę.
Zmykam więc spakować parę rzeczy bo  lecę wieczorem do Polski :)

Tymczasem- sowa prawie gotowa prezentuje się tak:


środa, 2 listopada 2016

SEZON ROZPOCZĘTY...

 

Dzień dobry,

dzisiaj, pomimo środy, nie będzie czytelniczo.
Po prostu...nie czytam niczego.

Zabrałam się za to za drobne prace świąteczne.
Na pierwszy ogień poszły sowy (uwielbiam sowy).
Wyszywam je krzyżykami, na kanwie z tworzywa.
Zostaną podklejone filcem i dorobię im zawieszki.
Myślę, że powstanie całe stado.

Mój zryw przedświąteczny został spowodowany spacerem po mieście.
Nie wiem jak u Was. Tutaj mamy już handlowe Boże Narodzenie.
W ostatnim tygodniu października pojawiły się świąteczne witryny. Wczoraj widziałam panów ozdabiających światełkami drzewa rosnące na głównej ulicy miasta.
Świat powariował. Jestem absolutnie przeciwna!
Ozdoby świąteczne to co innego, w grudniu zwyczajnie brakuje na nie czasu.
W tym roku zamierzam zrobić stadko sów oraz kilka śnieżynek.
Póki co "work in progress".


piątek, 28 października 2016

NIE SAMĄ WLÓCZKĄ CZŁOWIEK ŻYJE

Pomyślałam sobie, że dawno nie było zdjęcia biżuterii.
W końcu, nie samą wełną człowiek żyje :)
Zbliża się kiermasz świąteczny i robią się naszyjniki z suszonych roślin.
Materiału dostatek. Zawsze można znaleźć po drodze jakiś piękny jesienny liść.


wtorek, 25 października 2016

POST ROBOCZY

Dzień dobry,

w zasadzie trudno nazwać dzisiejszą działalność "robótką".
Prawie jej nie widać :)
Ale...
Lubię tę małą SZYSZKĘ bardzo. 
Zrobiłam ją na specjalne zamówienie dla małej, uroczej, irlandzkiej dziewczynki (tu można zerknąć na pierwszy wpis o SZYSZCE).
Widzę, że konik jest dość mocno zużyty i cieszy mnie to bardzo. 
Z powodu tegoż zużycia, Szyszka wróciła na moment do mnie.

Méadhbh zgłosiła bowiem wypadek. Konik stracił jedno gwiaździste oczko. Oczko do pary udało mi się znaleźć w skrzyni "ze wszystkim" zawierającej setki guzików, tasiemek, koralików i różności. Przyszyłam odpowiedni guziczek, zerknęłam za okno, zobaczyłam jak jest szaro, buro i deszczowo i sięgnęłam po szydełko. Szyszka dorobiła się z okazji zbliżającej się zimy ciepłej kamizelki z kapturem i kieszeniami. Kieszenie są tak obszerne, że do jednej z nich, zmieścił się miś, mieszkający dotychczas w skrzyni z różnościami. Mam nadzieję, że Méadhbh spodoba się nowy element garderoby. No i miś...








niedziela, 23 października 2016

CO ZWIEDZIĆ W IRLANDII- KINSALE I DUBLIN

Dzień dobry,

nie dość, że Irlandia tej jesieni rozpieszcza nas pogodą (nie leje już od dawna) to w ogóle kolorowo mi.
Wszystko to za sprawą nowych zdobyczy.
Od dawna zabierałam się za zakup pewnego uroczego gadżetu dziewiarskiego ale jakoś tak nie mogłam się zdecydować. Zazwyczaj byl to wybór pomiędzy: gadżet a zakup Malabrigo :)
Malabrigo wygrywało.
Nieoczekiwanie, ów przedmiot pożądania zlokalizowało moje Dziecko. Tu, na miejscu, w Irlandii.
W dodatku w sklepie gadżeciarskim jakim jest Tiger.
Sklepy te charakteryzują się, jakby to powiedzieć, dostępnością cenową.
Tak więc stałam się posiadaczką takiej pięknej, granatowej miseczki.
Na zdjęciu wraz z trzema precelkami urodziwej wełny (Lace Malabrigo).
Miseczka dziewiarska :)
Zamierzam wypróbować ją dzisiaj.
Poza tym, jak już pisałam, pogoda mnie zaskakuje i pozwala dostrzec urodę Irlandii.
Tym razem kilka migawek z najbliższej i ciut dalszej okolicy.
Wiem, ze pokazywałam już Kinsale ale nie mogę się oprzeć wrzuceniu kilku wczorajszych zdjęć.

Kinsale

Kinsale

Kinsale

schody w Kinsale
Na tle tej pstrokacizny nawet niezbyt szokująco wyglądała taka wystawa sklepowa :)

Wystawy sklepowe w Kinsale jeszcze kiedyś zagoszczą na blogu bo widziałam tam przynajmniej jedną bardzo atrakcyjną z dziewiarskiego punktu widzenia.
Wystawa sklepowa w Kinsale

Może dla równowagi jeszcze dwa zdjęcia z Dublina, w którym bylam dwukrotnie w ciągu tygodnia :)
Jedna wizyta "po drodze" i w zasadzie pojechałam tylko po to aby zajrzeć do Trinity College a tam obejrzeć Bibliotekę i Book of Kells.
Book of Kells to bogato iluminowany manuskrypt zawierający teks czterech ewangelii. Został napisany, a raczej stworzony około 800 roku przez celtyckich mnichów i jest jednym z najpiękniejszych dzieł średniowiecza zachowanych do naszych czasów. Jest piękny!
Zdobienia są misterne, celtyckie i niezwykle precyzyjne.
Nie można było robić fotografii, odsyłam więc zainteresowanych do zasobów Intenetu.

BOOK OF KELLS - kliknij

Na szczęście mogłam sfotografować Długą Salę (Long Room) Biblioteki. Wchodzi się do niej prosto z pomieszczenia, w którym oglądamy Book of Kells i trudno powstrzymać się od powiedzenia WOW!
Kolejne szeptane słowa, ktore słyszymy dokoła to Harry Potter i Hogwart.
Rzeczywiście trudno oprzeć się wrażeniu, że scenarzyści historii o dzielnym czarodzieju, poszukiwali tu inspiracji. Nie tylko oni zresztą, Long Room stanowiła pierwowzór Biblioteki Rycerzy Jedi w drugiej części Gwiezdnych Wojen (Star Wars Episode II: Attack of the Clones).
Biblioteka jest imponująca. Dwa piętra, 65 metrów długości, 200 000 tysięcy manuskryptów. Robi ogromne wrażenie.



Long Room Trinity College Library

Long Room Trinity College Library

Do zobaczenia, mam nadzieję że będzie bardziej dziewiarsko.

środa, 19 października 2016

DO PARY...

Dzień dobry,


środowy wpis, czyli co na drutach i w trakcie czytania.

Dzieje się para mitenek do kompletu z PASIAKiem.
Zostało mi praktycznie zszycie drugiej i szydełkowe wykończenie z pikotkami.
To najprostsze mitenki świata. Składają się z prostokąta, który zszywamy zostawiając odpowiedniej wielkości otwór, taki aby zmieścił się kciuk.

Czytelniczo też końcówka książki. Właśnie odłożyłam ją na półkę biblioteczki.
Podczas pobytu w Polsce przechodziłam obok empiku i wpadła mi w ręce trzecia część tetralogii Katarzyny Bonda, czyli "Lampiony".
Właściwie nie zamierzałam kupować papierowego wydania bo ilość książek mam zupełnie nieadekwatną do metrażu mieszkania ale...
Jakieś ale zawsze musi być i zmienić nasze plany, prawda?
Tym razem "ale" przybrało postać Autorki, w przecudnej urody kwiecistej sukience.
W związku z tym zakupiłam dwa egzemplarze (jeden dla mojej koleżanki Margo, która jest fanką) owych "Lampionów" i zostałam posiadaczką wydania papierowego i to z autografem.

Pierwsze dwie części podobały mi się, nawet bardzo.
Szczególnie "Okularnik".
"Lampiony" jakoś szczególnie mnie nie porwały. Chyba mam lekki przesyt. Sporo rzeczy się w nich dzieje (jak to u Bondy). Mamy wymuszenia, podpalacza, terroryzm...
Do tego opisy Łodzi. Oczywiście znajdujemy odpowiedź na to, co stało się w ostatniej scenie "Okularnika". Nie jest to zła książka i oczywiście za dwa lata sięgnę po część czwartą opowieści o Saszy Załuskiej (tym bardziej, że Autorka znowu zakończyła tom w sposób nieoczekiwany i zostawiła czytelników z niepokojem "co z...?") ale jakoś nie wzbudziła we mnie szczególnie mocnych emocji.











poniedziałek, 10 października 2016

NOWY PASIAK W CAŁEJ KRASIE

Dzień dobry :)

w ostatnim poście, pisząc o pasiakach (jednym i drugim), użyłam słowa szaliszcze.
Na poprzednich zdjęciach nie było widać tego rozmiaru, poprawiam się więc :)
Pogoda dopisała i korzystając ze słońca na niebie, w sobotę ruszyliśmy nad wodę.
Zabraliśmy ze sobą Dziecko, dwa sierściuchy oraz dwa szaliki i wybraliśmy się nad ocean.
Sierściuchy i Małżon zniknęli nam dość szybko z oczu.
Sesja byłaby zdecydowanie bardziej udana gdyby nie ogólne przeziębienie, zasmarkanie i zatkanie zatok.

Moje ścięgno wymaga nadal trybu oszczędnego (wrrr) i nie mogę się zbytnio forsować.
Zabrałam się więc za zrobienie paru zdjęć.
Efekt mierny bo słońce świeciło jak w środku lata i ... kompletnie niczego nie widziałam na wyświetlaczu. Rzeczywistą wielkość "szaliczków" jednak widać.




PASIAK BIS w prawie całej okazałości


Na koniec jeszcze dwa zdjęcia "starego" pasiaka.
Nosi się znakomicie. To już trzeci sezon i jest naprawę eksploatowany w sezonie prawie bez przerwy.




Na razie.
Póki co zajmuję ręce... klejem.
Następne są w kolejce dwie lale bo przecież bardzo niedługo sezon na upominki świąteczne.


AKTUALIZACJA czyli jak zrobiony jest PASIAK BIS?  :)

1. Nabieram na druty oczka na dwa brzegi plus dwa oczka części centralnej. W moim przypadku brzegi to 6 oczek. Na druty nabrałam więc 14 oczek (6 oczek na prawy brzeg, dwa oczka części centralnej i 6 oczek na lewy brzeg).
Przerabiam 8 rzędów oczkami prawymi (wtedy brzegi zrobione będą ściegiem francuskim). Ja zrobiłam brzegi ściegiem ryżowym, przerobiłam więc 8 rzędów ryżem pojedynczym.

2. Rozpoczynam dodawanie oczek i zmieniam co jakiś czas kolor włóczki.
Dodawanie oczek - w każdym rzędzie strony prawej, po przerobieniu 6 oczek brzegowych, nabieram jedno oczko (nabierałam je wbijając drut pod nitkę pomiędzy oczkami poprzedniego rzędu).
Następne oczka przerabiam na prawo po stronie prawej i na lewo po lewej aż do momentu, w którym na drucie zostaje 6 oczek brzegowych. Wtedy znowu nabieram jedno oczko i przerabiam 6 oczek brzegowych.
Zmiana koloru - części ze wzorem ażurowym robiłam Dropsem Delight.
Pasiaste części - zmieniamy kolor co drugi rząd (lub rzadziej:))

3. Dodajemy oczka do momentu, w którym szal osiągnie odpowiednią szerokość. Jeżeli chcemy części albo część szala zrobić wzorem ażurowym - oczka w części centralnej muszą dać się podzielić przez 12. U mnie część centralna miała 108 oczek (plus dwa brzegi po 6 oczek. Razem 120.

4. Część szala, której nie poszerzam dodawaniem oczek.
Aby na brzegu były dziurki: przerabiam 6 oczek brzegowych, dodaję jedno oczko, kolejne dwa oczka przerabiam razem na lewo, przerabiam część centralną, dwa oczka razem na prawo, dodaję jedno oczko i przerabiam 6 oczek brzegowych.

5. Część szala, którą zwężam.
Tutaj aby nadal na brzegach były dziurki: przerabiam oczka brzegowe, dodaję jedno oczko, kolejne TRZY oczka przerabiam razem na lewo, część centralna, TRZY oczka przerabiam razem na prawo, dodaję jedno oczko i przerabiam 6 oczek brzegowych.

6. W momencie, w którym na drutach zostaje 14 oczek - przerabiam 8 rzędów ściegiem francuskim/ryżem pojedynczym (w zależności od sposobu przerabiania brzegów) i zamykam oczka.

7. Rzędy nieparzyste w całym szaliku przerabiam: oczka brzegowe zawsze na prawo lub ryżem pojedynczym, narzuty i część centralna- oczka lewe.

8. Ażur

Wzór, który wykorzystałam jest niezwykle prosty.
Prawie niczego nie liczymy i w zasadzie może się obyć bez schematu.

"Raport", czyli powtarzalna część składa się z 12 oczek i 20 rzędów. Wzór przerabiamy tylko na prawej stronie szala.

Po przerobieniu oczek brzegowych (i narzutu aby powstała dziurka) przerabiamy:

*4 oczka prawe, narzut, oczko prawe, narzut, 4 oczka prawe, trzy oczka przerabiamy razem w taki sposób aby środkowe oczko było centralnie położone (tu można zobaczyć sposób ich przerabiania)*

powtarzamy to co jest zapisane pomiędzy gwiazdkami do końca rzędu

Przerabiamy 4 rzędy w ten sposób.

Kolejny rząd na prawej stronie szalika to tylko oczka prawe.

Następne rzędy - nad narzutem, oczkiem prawym i narzutem przerabiamy trzy oczka razem. Natomiast po obu stronach oczka centralnego z trzech oczek przerabianych razem, dodajemy oczka. Tak jak poprzednio przerabiamy w ten sposób 4 rzędy.

Nie jestem przekonana czy brzmi to zrozumiale, jutro narysuję schemat...

Wykończenie szala: całość obrobiłam półsłupkami, w co piątym zrobiłam pikotkę.


Schemat :)
Muszę ściągnąć jakiś program do rysowania schematów. Póki co rękodzieło...
W żółtej ramce- tak zwany raport, czyli to co przerabiamy wielokrotnie.


piątek, 7 października 2016

SZAL OPTYMISTYCZNY...

Dzień dobry,
jesiennie już i sezon szalikowy uważam za rozpoczęty.
Co wcale nie oznacza, że będzie szaro, buro i jesiennie.
Będzie raczej tęczowo i optymistycznie.

Gdyby zapytał mnie ktoś o mój ulubiony szal czy chustę (kryterium: opatulenie się), bez wątpienia powiedziałabym PASIAK (wpis ze zdjęciami PASIAKA znajdziesz po kliknięciu w ten link). Żadne ażury, trójkąty czy łódki. Zwykły-niezwykły szal.
PASIAK to nie jest szal. To SZALISZCZE.
Z założenia miał być spory a wyszedł ogromny. Można się nim owinąć dość szczelnie. Co ciekawe, jest zrobiony z włóczek Delight oraz Fabel produkowanych przez firmę Drops, dość cienkich i przez to udzierg można wykorzystać jak klasyczny szalik. Nie tworzy się z niego gigantyczne i niewygodne chomąto.

Moja córka Marcia opatulona PASIAKIEM

Doczekał się do kompletu mitenek z tej samej włóczki.


Jest eksploatoany bardzo intensywnie już trzeci sezon i wygląda jak na swoje przejścia, znakomicie.
Nic więc dziwnego, że motki Dropsa Delight leżały na biurku i kusiły niezbyt długo...
Powstał Pasiak BIS.
Z początku miał to być ZYGZAK ale ostatecznie uznałam, że na ZYGZAKA przyjdzie jeszcze pora i na druty wróciły paski.



Oczywiście różni się od pierwowzoru bo cóż to za radość robić coś po raz drugi według identycznego wzoru?
Jestem ciekawa jak będzie wyglądał po wysuszeniu, kiedy znikną te pagórki i ażury zostaną wyeksponowane.

Zapewne powstanie jeszcze jeden PASIAK, tym razem dla mnie, gdyż ten poleci aż za ocean do mojej Przyjaciółki mieszkającej w Nowym Yorku..

Sesja przed blokowaniem.
Miejmy nadzieję, że pogoda dopisze i uda mi się zrobić mu parę zdjęć na jakiejś urodziwej, irlandzkiej plaży.