poniedziałek, 9 kwietnia 2018

CO SIĘ DZIEJE cz. 3 (czyli wielkie krzyżykowanie)


Dobry wieczór wszystkim,

aż chciałoby się zaśpiewać "Czy mnie jeszcze pamiętasz?"

Trochę czasu minęło od mojego ostatniego wpisu. Paskudnego czasu, niestety. Praktycznie połowa roku wycięta z życiorysu. Nie chce mi się do tego wracać. Napiszę tylko, że powoli wszystko się normuje. Norma została oczywiście zmodyfikowana przez chorobę i nie da rady już tak pohulać jak "przed" ale póki co jest stabilnie.
Trochę jeszcze przed tym moim Mężczyzną. Za dwa, trzy miesiące kolejny zabieg i zobaczą jak wygląda w środku. Póki co wraca do siebie. Zaczął jeść, przytył trochę (bilans półrocznej choroby to minus 38 kg), nie przyplątała się póki co cukrzyca (odpukać!!!). Wypuszczam go już samego z domu :)
Nie napiszę, że jest dobrze bo po pierwsze tak super znowu nie jest, po drugie nie chcę kusić licha...
Nauczyłam się tego w szpitalu (w sumie pierwszy pobyt trwał...99 dni i dwa kolejne już kilkudniowe).
Kiedy tylko mówiłam, że jest lepiej - od razu zaczynało się coś gwałtownie pogarszać i to tak naprawdę konkretnie w stylu intensywna terapia, śpiączka, gorączka 40 stopni czy też sepsa...
Tak więc, jest stabilnie i oby tak już zostało.

Oczywiście coś tam w tym czasie wydziergałam i postaram się nadrobić wpisy. Tradycyjnie jednak, muszę poczekać na odrobinę słońca.

Od trzech miesięcy niczego nie dziergam. Przerzuciłam się na haft krzyżykowy i ...mam go już serdecznie dość.
Postanowiłam bowiem wyszyć sobie obrazek.
Nie lubię "krzyżykowych obrazów".
Nawet bardzo ich nie lubię :)
Ten jednak spodobał mi się tak bardzo ("Celtic Cross" Terry Fleckney), że niewiele myśląc kliknęłam "wrzuć do koszyka".
Obraz przedstawia celtycki krzyż. Będzie miał wielkość ok. 27x34cm i składa się z ...48636 krzyżyków. Krzyżyczków raczej bo kwadrat 10x10 krzyżyków (czyli pracowicie wydłubana seteczka) to kwadracik o boku 1,5 cm na 1,5 cm. Do jego wyszycia używam 29 kolorów muliny.
Oszalałam ale skoro powiedziało się A i kupiło wzór oraz mulinę to teraz nie ma wymówek.
Zbliżam sie już do połowy i staram się nie zabierać za żadne inne robótki. Boję się, że odłożenie haftu na dłuższy moment, spowoduje porzucenie go na zawsze.

W związku z tą hafciarską działalnością, niezbyt dużo się dzieje.
W tak zwanym międzyczasie postaram się powrzucać troche zaległych rzeczy (pierwszy sznurkowy dywan z koszykiem na zabawki w komplecie, kolejny pled z mojej ulubionej włóczki w cygańskich kolorach, bawełnianą bluzkę. Powstało również sporo ozdób choinkowych ale te poczekają już do sezonu zimowego :)

Pozdrawiam i dziękuję za wpisy i troskę.
Bardzo to miłe było i podnoszące na duchu :)

Jeżeli Ktoś tu jeszcze zagląda to proszę o wsparcie mojego hafciarskiego szaleństwa w komentarzu. Na zdjęciu widzicie wydruk ze wzorem na karce formatu A4. Mam takich kartek SZESNAŚCIE!




Celtic Cross Terry Fleckney (work in progress)